poniedziałek, 5 maja 2014

Chapter VIII


 gdzieś, czas nieokreślony

 Szłam po łące. Trawa była miękka a ja stąpałam po niej tak jakbym ważyła za ledwie kilka kilogramów.
Wiał przyjemnie ciepły wietrzyk, który rozwiewał moje blond włosy, a moją skórę ogrzewały ciepłe, promienie słoneczne. Byłam bosa, ubrana w zwiewną, niebieską sukienkę z długim tyłem, który wlókł się za mną niczym welon . Wpatrywałam się w jeden punkt w którego kierunku szłam, nie wiedząc jak daleko on się znajduje bądź czym jest. Czułam się świetnie, jak nigdy. Tak gdyby wszystkie moje problemy, kłopoty, zmartwienia, lęki,, smutki i złości zniknęły a ich miejsce zastąpiło poczucie szczęścia, wolności, radości, zabawy. Czuła się tak jakbym  mogła zrobić wszystko na co miałabym ochotę, jakbym mogła nauczyć się latać. Właściwie tak się też czułam.
 Ptaki zachwycały mnie swą piękną, melodyjną pieśnią, kolorowe, motyle latające obok mnie towarzyszyły w mej wycieczce ku punktowi, który uważałam za coś wspaniałego wartego uwagi wszystkich ludzi jakich znałam, lubiłam i kochałam.
 Zaczęłam się śmiać i biec. Biegłam nie zwracając uwagi na cały otaczający mnie świat. Zatrzymałam się na moment rozglądając się na boki, zrobiłam piruet i powoli upadłam na ziemię. Spojrzałam w kierunku słońca, momentalnie zasłaniając oczy dłonią, przed jego jasnymi promieniami. Znów zaczęłam chichotać. Byłam taka szczęśliwa.
 Podniosłam się, otrzepałam sukienkę z trawy i znów rozpoczęłam swą wcale nie męczącą wędrówkę.  W pewnym momencie zobaczyłam jak w moim kierunku idzie czyjaś sylwetka. Miałam nadzieję, że jest to moja najlepsza przyjaciółka ale gdy sylwetka była coraz bliże ujrzałam, że nie może ona do niej  należeć. Cień musiał należeć do osoby płci przeciwnej. Osoba ta musiała być wysoka o smukłej figurze.
 Powoli kierowałam się w jego kierunku lecz wciąż nie mogłam ujrzeć jego twarzy. Przez chwilę w mojej głowie zamieszkała myśl, że może on wcale nie ma twarzy a ja powinnam uciekać lecz szybko uznałam to jako dobry żart, którym warto byłoby się podzielić z przyjaciółmi.
 Kiedy był już parę kroków ode mnie zaczęłam rozpoznawać jego rysy twarzy.


 Nagle zerwał się wiatr. Nie był już taki przyjemny. Poczułam jak robi mi się zimno. Słońce zaszło w mgnieniu oka,śpiew ucichł a  ptaki spadły z drzew niczym martwe, które już nigdy nie miałby się wzbić w górę. Motyle zniknęły. Na miejscu trawy była zniszczona, czarna ziemia.
 Cień przybliżył się do mnie a wraz z tym pojawił się silniejszy i zimniejszy wiatr.
 Wszystkie liście zniknęły z drzew, pozostawiając ogołocone gałęzie. Przyjemną  i bajkową łąkę zastąpiła scena jak z horroru. Ja stałam w miejscu, nie mogąc zrobić kroku a me ciało przeszedł zimny dreszcz. Bałam się, a jeszcze przed chwilą byłam rozbawiona i szczęśliwa. Czułam jak przytłaczają mnie wszystkie problemy świata. Moją głowę rozsadzały tysiące negatywnych myśli, zmartwień, strachów, nieprzyjemnych wspomnień. Upadłam na kolana wprost na twarde i ostre kamienie, czemu towarzyszyło kilka łez bólu spływających po moich policzkach. Zasłoniłam twarz, drżącymi rękoma. Zacisnęłam wargi wiedząc, że to i tak mi nie pomoże.
  Podniosłam głowę do góry. Nade mną stał cień, który przytłaczał mnie tymi problemami. Było ciemno a on owity był w czarną smugę. Wiatr szalał w najlepsze a ja klęczałam na ziemi.
 Z nieba poleciały strugi deszczu dzięki, którym było mi jeszcze bardziej zimno. Chciałam się podnieść ale czułam się tak jakby leżał na mnie jakiś kamień.
 Nagle poczułam straszliwy ból. Tak jakby coś rozsadzało mnie od środka. Spojrzałam na swe ręce, były całe we krwi. Krzyknęłam ze strachu. W mgnieniu oka wokół mnie znalazła się kałuża krwi. Siedziałam pośrodku niej, a obok mnie ktoś leżał. Drżącymi dłońmi obróciłam głowę tajemniczej osoby i zamarłam.
Zakrwawioną osobą był martwy Billy. Znów krzyknęłam. Odsunęłam się od zwłok nie spuszczając z nich wzroku.
Cały czas płakałam, to był jakiś koszmar, scena jak z  horroru.
 Przyciągnęłam do siebie kolana i schowałam w  nich głowę, cały czas szepcąc " coś ty zrobiła "
Na swym nagim ramieniu poczułam czyjąś zimną dłoń.
 - Dobra robota - usłyszałam.


                     ~*~    

 Poczułam jak uderzam swym drobnym ciałem o ziemię. Szybko otwarłam oczy i odetchnęłam z ulgą.
 Leżałam na ziemi w moim pokoju a obok mnie leżała moja kołdra. 
  Byłam cała mokra i roztrzęsiona. Wstała podnosząc jednocześnie kołdrę i położyłam się z powrotem. Wiedziałam jednak, że tej nocy już nie zasnę. W głowię wciąż miałam widok martwego Billy'ego.


________________________________________________

No to jest :/ masakryczny rozdział.
Kurde gorszego nigdy nie napisałam :(


WIDZIELIŚCIE ZWIASTUN?
JAK NIE TO MACIE!

JEST PER-FECT <3




                                    

13 komentarzy:

  1. Świetny~jak zawsze :3
    Życzę weny Czekam na nexta :3 Ps: Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com przypadek-niesadze.blogspot.com opowiadanianieztejziemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Suoer czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Chce jeszcze.. czekam na nexta x

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu taki krótki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię pisać długich :/ poza tym był pisany na szybko

      Usuń
  5. Rozdział WOW Boski kocham kocham <3 czekam na bardzo szybki next :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuję Cie do LBA :3 Więcej dowiesz się na: http://dance-with-me-zayn.blogspot.com/p/liebster-award-3.html <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no pisz dalej kiedy next Umieram !! <3

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to nic, a dla mnie duża motywacja :)